Kryzys w warszawskiej straży miejskiej trwa. Nowi pracownicy nie chcą wykonywać tak odpowiedzialnego zawodu za tak niską pensję, a już zatrudnieni strażnicy domagają się podwyżek. Niedawno zagrozili oni protestem i przedstawili swoje żądania. Wydawało się, że zostaną one spełnione, gdyż w straży miejskiej znalazły się dodatkowe pieniądze. Teraz okazuje się, że na wczorajszym spotkaniu nie doszło do porozumienia.
Wciąż niewiele wiadomo o przebiegu rozmów związkowców z nową komendantką. Pewne jest to, że w najbliższych dniach nie dojdzie do protestu, gdyż strażnicy w tej chwili rozważają propozycje Magdaleny Ejsmont. Przez najbliższe dwa tygodnie osoby, które uczestniczyły w spotkaniu będą rozmawiać ze strażnikami o propozycjach, które padły w środę. Jeśli negocjacje zakończą się fiaskiem, zapowiadany protest zacznie się w połowie lipca.
Nasze postulaty nie ograniczały się wyłącznie do pieniędzy, ale też do zmiany sposobu myślenia, jeśli chodzi o wynagradzanie pracowników. […] Obecny system premiowy obowiązuje w straży od co najmniej 2 dekad. Zaproponowaliśmy pracodawcy rozwiązania, które naszym zdaniem są nowatorskie i gwarantują naszym pracownikom pewność w wysokości premii. […] Ważne jest, by pracownicy sami decydowali swoją pracą i zaangażowaniem o wysokości swoich premii — powiedział Radiu Kolor Robert Bartołd z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Funkcjonariuszy i Pracowników Straży Miejskich oraz Gminnych.
Pieniądze są, teraz trzeba je rozdzielić
Na ostatnim posiedzeniu Komisji Bezpieczeństwa Magdalena Ejsmont przedstawiła przesunięcia w wieloletniej prognozie finansowej na pensje w straży miejskiej. W sumie mają to być 42 miliony złotych w ciągu 3 lat: 8 mln na ten rok, 17 mln w 2023 i 17 mln w 2024. Straż miejska ma więc do dyspozycji pokaźne środki, kwestią sporną pozostaje ich podział pomiędzy strażników.