W dreamlinerze lecącym w sobotę z Warszawy do Nowego Jorku doszło do awarii, która przeraziła znajdujących się na pokładzie pasażerów. Samolot wyleciał o 12:35 z Okęcia. Przez większość lotu nic się nie wydarzyło, a podróż przebiegała spokojnie. Problemy zaczęły się, dopiero gdy maszyna znajdowała się już nad Kanadą, a do lądowania zostało około 3 godziny.
To się wydarzyło jak byliśmy nad Kanadą może trochę dalej zostało nam 2.5-3 godzin może do JFK. Pilot od razu zaczął się zniżać z wysokości, żeby był tlen w razie pęknięcia całego okna Najpierw było takie małe uderzenie w szybę i zrobiła się pajęczyna, a potem mocniejsze i zaczęła pękać druga warstwa, personel powiedział mi, że są 3 lub 4 warstwy szyby. Zabrałam dzieci i kazałam personelowi ich umieścić gdzie indziej, myśmy nie mogli się usunąć, choć byłam na wprost okna, bo nie było miejsc — napisała jedna z pasażerek samolotu na Facebooku.
Ostatecznie nikomu nic się nie stało, a samolot szczęśliwie wylądował na lotnisku w Nowym Jorku. Rzecznik prasowy PLL LOT uspokaja, że sytuacja wyglądała na groźniejszą niż w rzeczywistości była.
Podczas podejścia do lądowania na lotnisko JFK w Nowym Jorku w samolocie Boeing 787-8 Dreamliner ujawniło się uszkodzenie warstwy elektrofotochromatycznej, służącej ściemnianiu okien samolotu. Jest to jedna z wielu warstw okna w samolocie pasażerskim, nie ma wpływu na jego szczelność. Zgodnie z procedurami usterka zostanie usunięta na macierzystym lotnisku w Warszawie – powiedział Krzysztof Moczulski w rozmowie z TVN Warszawa.