Kontrowersyjna rzeźba wywołuje skrajne reakcje
„Sikający chłopiec” stanął na chodniku między kamienicami, stając się swoistym symbolem ulicy, a jednocześnie punktem zapalnym dyskusji o granicach wolności artystycznej i prawa. „Rzeźba jak każda inna, nie wywołuje we mnie oburzenie” – mówi jedna z przechodzących kobiet, sugerując, że nagie postacie dzieci są w kulturze czymś naturalnym. Jej odczucia nie są jednak podzielane przez wszystkich, co potwierdzają zasłaniania przyrodzenia rzeźby kwiatami przez anonimowego mężczyznę.
„Mieszkańcy fotografują się z nim, a ja widzę to przez okno”
Reakcje mieszkańców są różne, ale jedno jest pewne – rzeźba nie pozostawia nikogo obojętnym. „Bardzo często widzę jak przechodzący obok ludzie robią sobie zdjęcia z rzeźbą chłopca” – dzieli się z dziennikarzem jeden z mieszkańców ul. Belgijskiej. Wydaje się, że nawet jeśli sikający chłopiec nie każdemu się podoba, to jednak skutecznie przyciąga uwagę i staje się lokalną atrakcją.
Legalne problemy malutkiego „migranta”
Pomimo lokalnego zainteresowania, „Sikający chłopiec” stoi w miejscu publicznym nie do końca legalnie. Jest to samowola budowlana, która choć podłączona do sieci wodociągowej, nie pełni funkcji fontanny. Wkrótce ma się pojawić tabliczka wyjaśniająca inspirację rzeźby, być może jako sposób na legalizację tego niezwykłego dzieła.
Rzeźba pojawiła się jako pomysł podczas Święta ulicy Belgijskiej i jest wyrazem lokalnej inicjatywy mieszkańców. Pomimo braku formalnej zgody, mieszkańcy Mokotowa sami zdecydowali o umieszczeniu instalacji, która niewątpliwie przyciągnęła uwagę i wywołała szereg reakcji – od uśmiechu, przez zdziwienie, po krytykę.
W swojej istocie historia sikającego chłopca z Mokotowa pokazuje, jak sztuka może być narzędziem wyrażania tożsamości lokalnej i jak mocno może wpływać na społeczność, łącząc ludzi wokół wspólnej narracji, niezależnie od prawnych czy formalnych aspektów.
Czy rzeźba zostanie zalegalizowana i na stałe wpisze się w krajobraz ul. Belgijskiej, czy też stanie się przedmiotem dalszych dyskusji o przestrzeni publicznej i sztuce? Przyszłość „Sikającego chłopca” wydaje się być tak samo płynna, jak woda, którą miał pryskać na wzór swojego brukselskiego pierwowzoru.