Do incydentu doszło 8 września 2016r. Jadący tramwajem profesor rozmawiał ze swoim towarzyszem w języku niemieckim, co nie spodobało się Piotrowi R. W przypływie agresji uderzył poszkodowanego głową w twarz.
Kara jest surowa, ale zupełnie inna od tej o którą wnosili prof. Jerzy Kochanowski i jego pełnomocnik. Prosili o karę, która pomoże oskarżonemu zrozumieć, to co zrobił.
-Jestem historykiem, zajmuję się wiekiem XX, który był pełen takich doświadczeń. Ale chciałbym się wypowiedzieć jako zwykły obywatel. Obywatel, któremu trudno zrozumieć, że w 2016 r., ponad dziesięć lat po wejściu Polski do Unii Europejskiej, mogło dojść do agresji, tylko dlatego, że ktoś mówi innym językiem. Nie znam powodów, dla których to się stało. Naszą motywacją nie jest odwet, ale przestroga, by tak nie robić. Ale też zachęta, żeby nie zamykać oczu – mówił w swoim końcowym wystąpieniu prof. Kochanowski.
Obrońca Piotra R., Tomasz Rutkowski nie kwestionował winy swojego klienta.
-Oskarżony przyznał się do czynu, nie
chciał utrudniać postępowania karnego. Złożył wyjaśniania, które zobrazowały
przebieg zajścia. Wyraził krytyczny stosunek do tego, co zrobił. Powiedział, że
jest mu wstyd, przeprosił pokrzywdzonego, a pokrzywdzony te przeprosiny
przyjął. Oskarżony chce zmienić swoje życie, chce się odciąć od dotychczasowego
towarzystwa – zaznaczył adwokat.
Sąd nie uwzględnił wniosku oskarżyciela posiłkowego o poddanie Piotra R. terapiom. Profesor nie chciał komentować wyroku, choć przyznał, że liczył na inną karę.
ed