Cała sytuacja maiła miejsce kilka dnia temu w Mińsku Mazowieckiem.
Wszystko zaczęło się w poniedziałek po południu, kiedy idąc przez centrum miasta zobaczyły mężczyznę, który wybiega ze sklepu z zabawkami w popłochu, trzymał on w ręku zabawki. Było to dla nich nietypowe. Zapytały o to kasjerkę, pani ekspedientkę potwierdziła, że doszło do kradzieży zabawek. Idąc dalej przez miasto cały czas miały to w głowie, rozmawiały ze sobą o tej sytuacji, kiedy dotarły do stacji PKP tego samego mężczyznę z zabawkami zobaczyły w pociągu i wtedy zaalarmowały policję — powiedziała sierż. szt. Elżbieta Zagórska z policji z Mińska Mazowieckiego.
Dziewczyny wysiadły z pociągu, zadzwoniły na numer alarmowy, w międzyczasie pociąg ruszył, w porozumieniu z kierownikiem pociągu, miejski dyżurny zatrzymał go 2 stacje dalej. Dojechał na stację patrol policji, który zatrzymał policję i odzyskał skradzione zabawki — dodała.
Skradzione zabawki były warte 800 złotych. Okazało się, że za ich kradzieżą stoi 22-latek, który przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze. Powiedział też, że zamierzał sprzedać zabawki w lombardzie.
Dwie nastolatki zachowały się bardzo dorosło i bardzo odpowiedzialnie — podsumowała policjantka.