Dziś w Warszawie sytuacja się unormowała. Pomoc jest zorganizowana. Na dworcach nie ma tłumu przerażonych ludzi, którzy uciekając przed wojną, trafili do obcego miasta nie wiedząc, co ich czeka. Z dziećmi na rękach, mając pod opieką rodziców, babcię, dziadka, z jedną walizką zaczynali nowy etap w życiu. Na szczęście na spotkanie im wyszliśmy my, mieszkanki i mieszkańcy stolicy, organizacje pozarządowe, władze Warszawy, radni wszystkich opcji, a także wojewoda mazowiecki.
- To było niezwykłe doświadczenie - wspomina Aldona Machnowska-Góra. Przez ostatnie dni, a także noce lutego 2022 roku, pracowała wspólnie z burmistrzami i radnymi, by jak najlepiej zorganizować pomoc gościom z Ukrainy. - Pamiętam taki moment, jest tuż przed północą, pojawiają się kolejne setki osób, którym trzeba pomóc, a my nie mamy miejsca, w którym mogłyby przenocować matki z dziećmi. Dzwonię do jednego z burmistrzów, budzę go, bo jest przed północą, i mówię mu: słuchaj, mówiłeś, że może jakaś szkoła będzie, wiem, że wcześniej powiedzieliśmy, że nie będzie potrzebna... A on mówi: ja tak pomyślałem, że może się tak stać. Zawieźliśmy już tam materace. Na kiedy to potrzebujesz? A ja mówię: słuchaj, te kobiety już tu są. I on mówi: dobra, daj mi dwie godziny. Pojechał do tej szkoły, oddzwonił i mówi: możecie przywozić tych ludzi, jeszcze tu pracujemy, ale nie zostaną na ulicy - opowiada Machnowska-Góra.
Pierwsze punkty pomocowe udało się otworzyć w Warszawie w ciągu kilkunastu godzin pierwszego dnia wojny. Powstały 4 punkty recepcyjne: w Pałacu Kultury, na Dworcu Wschodnim i Zachodnim oraz w Centrum Wielokulturowym na placu Hallera. Potem doszły miejsca pobytowe tworzone w hotelach czy nieczynnych biurowcach, ruszyły zbiórki darów i pomoc w aklimatyzacji w obcym mieście. Stołeczny Urząd Pracy w pierwszych tygodniach otworzył specjalny Punkt Obsługi dla Obywateli Ukrainy. Zarejestrowało się w nim ponad 5,5 tysiąca osób, a z obsługi skorzystało blisko 30 tysięcy. Podczas nadawania numeru PESEL w mieście zarejestrowało się prawie 160 tysięcy osób. - To są pełnoprawni mieszkańcy stolicy - mówi Machnowska-Góra. - Oni legalnie w naszym mieście pracują, budują nasz wspólny dobrobyt, płacą podatki, ubezpieczenie społeczne, rodzą się im dzieci w stołecznych szpitalach, dzieci chodzą do żłobków, przedszkoli i szkół, korzystają z instytucji kultury, nie można ich traktować inaczej, a tylko jak mieszkańców Warszawy - tłumaczy.
W ciągu ostatniego roku w warszawskich szpitalach urodziło się 359 dzieci obywateli ukraińskich. W żłobkach, przedszkolach, szkołach podstawowych i ponadpodstawowych, nie tylko publicznych, ale też prywatnych i społecznych, jest prawie 18 tysięcy ukraińskich uczniów.
- To ewidentnie zmieniło miasto i mentalność, nie tylko mieszkańców, instytucji i urzędów. Staliśmy się prawdziwie wielokulturowym miastem - mówi wiceprezydentka Warszawy. - Byliśmy zmuszeni dokonać rewolucji w ciągu kilku dni, kilku tygodni. Musieliśmy przetłumaczyć i umożliwić naszym gościom z Ukrainy korzystanie z komunikacji miejskiej, przetłumaczyć informacje na portalu 19115 i na innych miejskich stronach. Ukraiński musiał się pojawić wszędzie. Zawsze to wiedzieliśmy; że trzeba, że musi być angielski, ukraiński również, planowaliśmy to. I wtedy, przed rokiem, nie było tego wielomiesięcznego, wieloletniego planowania i zastanawiania się, tylko trzeba to było zrobić. I zrobliśmy! Okazało się, że można - uśmiecha się Machnowska-Góra.
W rocznicę morderczej napaści Putina na Ukrainę, wiele i wielu z nas wspomina czwartek, 24 lutego 2022. Wojna za wschodnią granicą, tak blisko nas, w Warszawie też budziła niepewność, obawy, a może i strach. Przed paraliżem i bezsilnością uratował nas zwykły ludzki odruch - pomoc tym, którzy doświadczyli okrucieństwa, bólu, starty najbliższych, tym którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów. Bezinteresownie przyjęliśmy ich do swoich mieszkań. Znaleźliśmy się w środku największego od lat kryzysu humanitarnego i zdaliśmy egzamin, co zauważył cały świat patrząc z podziwem na Polki i Ukrainki oraz Polaków i Ukraińców.
- Wspomnienia z tych pierwszych dni, głównie z dworców, ale też punktów pobytowych, uświadamiają nam, że my, Polki i Polacy, też byliśmy na wojnie. Przecież na dworcach przyjmowaliśmy ludzi z ranami po bombardowaniach. Ja mogę powiedzieć osobistą historię. Przyjechała matka z sześciodniowym noworodkiem. Ona niemal prosto ze szpitala zaczęła uciekać. Myśmy ją wzięli do domu, jesteśmy rodziną. Dzisiaj jest ona już z powrotem w Ukrainie - dzieli się wspomnieniami Machnowska-Góra.
Równo rok od wybuchu wojny w Warszawie mieszkają ponad 104 tysiące obywateli i obywatelek Ukrainy. Co tydzień do stolicy dociera 7 tysięcy uchodźców, z czego 95% rusza w dalszą drogę. Wciąż działa 8 ośrodków pobytowych, w których mieszka 1,8 tys. ludzi. Zapewniony mają tam nie tylko nocleg, ale też wyżywienie. Mogą skorzystać z pomocy psychologa, doradcy zawodowego, mogą się uczyć języka polskiego, a dla dzieci organizowane są zajęcia wspierające ich rozwój i stan zdrowia psychicznego.
W związku z obchodami rocznicowymi jedno z najbardziej eksponowanych miejsc w stolicy – skarpa przy warszawskiej Nike – będzie przypominać o toczącej się wojnie w Ukrainie. Napis #NieZapominajmy obsadzono tam bratkami w kolorach ukraińskiej flagi.