Film opublikowała Gazeta Stołeczna. Widać na nim grupę kobiet z transparentem "Faszyzm stop". Przy Muzeum Narodowym usiadły na jezdni i skandowały antyfaszystowskie hasła. Dalej było tylko gorzej. Transparent został porwany, atmosfera zrobiła się nerwowa. Agresywnych mężczyzn powstrzymywała straż marszu. Policja nie interweniowała.
O szczegółach zajścia Obywatele RP poinformowali na konferencji prasowej. Protestowało 12 kobiet - 8 z Obywateli RP i 4 ze Strajku Kobiet.
- Mam duże ślady na ciele. Mają je też inne kobiety z naszego ruchu. Nie było szarpaniny, nie było interakcji. To nas szarpano, popychano, pluto na nas, lżono nas słowami z najohydniejszego repertuaru faszystowskich gardeł. Kiedy zaczęto nas pchać, upadłyśmy na ziemię. Trwało to może 15-20 minut - relacjonuje Ewa Błaszczyk, jedna z uczestniczek kontrmanifestacji.
- Stanęły tam zamiast służb państwa. Na trasie brunatnej fali stanęły bezbronne kobiety. To nie był incydent, tylko akt bohaterstwa - mówi Paweł Kasprzak, lider Obywateli RP.
Policja i szef MSWiA Mariusz Błaszczak zapewniali w sobotę wieczorem, że 11 listopada w Warszawie było bezpiecznie.
łj