Ubiegłoroczna demonstracja, podczas której maszerowało ponad 200 tys. osób, odbyła się w sposób wyjątkowo pokojowy. Jak przyznają władze miasta, doszło jednak do kilku incydentów, podczas których uczestnicy marszu dopuścili się łamania prawa. Jeszcze w listopadzie prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz zgłosiła zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w związku z podejrzeniem o popełnieniu łącznie 9 przestępstw. Chodzi między innymi o:
- Publiczne propagowanie ustrojów totalitarnych, także publiczne nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych i rasowych, ale także wymieniono tutaj czynną napaść dokonaną przez uczestników marszu na policjantach, którzy ochraniali grupę, która stała z banerem z napisem „Konstytucja", no i ostatnim punktem jest stosowanie środków pirotechnicznych, które są niedozwolone na tego typu zgromadzeniach - mówi Magdalena Łań, rzecznik prasowy urzędu miasta.
Jak dalej tłumaczy Magdalena Łań, wszystkie zgromadzenia które są zgłaszane do miasta muszą być zorganizowane tak, żeby były bezpieczne. A decyzję o zawiadomieniu do prokuratury warszawski ratusz podjął dlatego, że w przypadku ubiegłorocznego marszu to bezpieczeństwo było zagrożone w wielu punktach i wiele razy.
- Do samego marszu miasto absolutnie nie miało negatywnych ocen. Był to marsz, który został zgłoszony, przyjęty i dopuszczono do jego realizacji. Chodziło nie o sam marsz, a o incydenty, które tam zaobserwowano. Jako, że one wychodziły poza granicę demonstrowania swoich poglądów i zahaczały w sposób wyraźny i głęboko udokumentowany pod paragrafy Kodeksu Karnego, musielismy reagować - dodaje Magdalena Łań, rzecznik prasowy urzędu miasta.
Jak informuje Łukasz Łapczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie, postępowanie dowodowe jest w toku. Ponadto, prokurator wystąpił do stacji i portali telewizyjnych o przesłanie materiałów video, na którym utrwalono zdarzenia naruszające porządek prawny.
ms