Strefa relaksu na placu Bankowym ma dopiero tydzień. Zamiast samochodów są tam drewniane ławki, stoliki i kwiaty w doniczkach. Wszystko po to, żeby zapewnić mieszkańcom miejsce do relaksu. Ma to być jedynie eksperyment - dla radnego PiS Dariusza Lasockiego, mało udany.
- Miasto traci na tym, że kierowcy tam nie parkują. Zarząd Transportu Miejskiego przygotowuje dla mnie informacje, ile przez 2 miesiące straci na tym ratusz - twierdzi Dariusz Lasocki.
Relaks czy wdychanie spalin?
Według radnych Prawa i Sprawiedliwości, to miejsce nie jest zbyt bezpieczne. Dariusz Lasocki twierdzi, że nie jest dość zabezpieczone przed autami. Sama strefa relaksu znajduje się przy ruchliwej ulicy. Poza tym, siedząc tam wdychamy spaliny i smog unoszący się nad jezdnią.
- Ja mam nadzieję, że pan prezydent sprawdził, czy to miejsce jest na pewno bezpieczne - mówi radny.
Mieszkańcy mają różne opinie. Jednym sie podoba, inni twierdzą, że to "stos palet za milion złotych" - właśnie tyle kosztowała strefa.
Odpowiedź ratusza
Wiceprezydent Michał Olszewski mówi, że hałas i emisja spalin jest na takim samym poziomie, co w innych miejscach w Warszawie.
- Większość argumentów, które są używane w dyskusji, mają obrzydzić mieszkańcom ten projekt - twierdzi Michał Olszewski.
Pilotażowy projekt potrwa do końca wakacji. Miasto czeka na opinie dotyczące "zielonego" - lub dla innych "betonowego" placu Bankowego.
mo/łj