Przeszkoda pojawiła się kilka lat temu, ale do tej pory jest powodem osiedlowych dyskusji. Postawił ją jeden z deweloperów, który w ten sposób chciał się odgrodzić od konkurencyjnego wykonawcy. Zrobiono to bez konsultacji z mieszkańcami, co zapoczątkowało konflikt.
Kilka dni temu problem powrócił, ponieważ ktoś nielegalnie zdemontował fragment ogrodzenia. Zrobiono no pod osłoną nocy. Mieszkańcy postanowili raz na zawsze rozwiązać spór i wystosowali w tej sprawie petycję. Sprawę poruszyła Gazeta Żoliborza.
- Proponujemy zatem pozostawienie aktualnego stanu (t.j. otwartego pieszego przejścia) lub choć furtki testowo, na kilka miesięcy i sprawdzenie, czy jego istnienie w rzeczywistości przełoży się na wygodę, bezpieczeństwo czy inne niedogodności dla naszych mieszkańców – czytamy.
Pod petycją podpisało się już ponad 200 osób. Protestujący zaznaczają, że na wizualizacjach nie widniał żaden płot.
Plany, a rzeczywistość
Według obowiązującego od 2018 roku planu zagospodarowania, teren pomiędzy osiedlami jest częścią wspólną dla wszystkich mieszkańców i nie ma potrzeby jego ogradzania.
– Teren, na którym jest płot jest współwłasnością wszystkich właścicieli lokali w budynkach przy ulicy Rydygiera 11, 11a, 13, 13a. Konieczne jest podjęcie decyzji, czy płot zostaje czy nie, ale do tego niezbędne jest zorganizowanie spotkania, w trakcie którego dojdzie do dialogu, a finalnie do głosowania. Uważam, że w tej sprawie konieczny jest dialog i wypracowanie porozumienia pomiędzy mieszkańcami. Decyzja powinna zapaść demokratycznie – mówi w rozmowie z "Gazeta Zoliborza", Katarzyna Stępniak.
Administrator osiedla zaznacza, że ogrodzenie postawiono ze względów bezpieczeństwa. Mieszkańcy z sąsiednich osiedli przechodzą miedzy innymi drogami dojazdowymi do garaży i parkingów.
Gazeta Żoliborza/mc