Nie segreguje jeden lokator, płaci cały blok. Odpowiedzialnosć zbiorowa to jedna ze zmian, które zakłada tzw. "rewolucja śmieciowa". Nic więc dziwnego, że pojawiają się kolejne pomysły na to, jak uniknąć dodatkowych opłat.
Patrole sąsiedzkie
"A gdyby tak straż sąsiedzka? Jeśli w bloku mieszka 150 osób, to jeden dyżur chyba dałoby się załatwić. Poza tym, ochrona tez mogłaby doglądać śmietników" - pisze na jednej z grup sąsiedzkich Pan Marcin.
Postanowiliśmy sprawdzić, czy byłoby to w ogóle możliwe. Teoretycznie tak, ale w praktyce to mało realne. - Ludzie o różnych porach wychodzą, więc to raczej niemożliwe do zrealizowania - mówi Lucyna Dzięcioł ze Spółdzielni Mieszkaniowej "Szaserów". Jest jednak przekonana, że jeśli ktoś przypadkowo zauważy sąsiada, który nie segreguje, to zapewne zgłosi to administracji budynku.
Dodatkowi pracownicy
Inny pomysł to zatrudnienie dodatkowego pracownika. Tak zrobiła jedna ze spółdzielni mieszkaniowych w Białej Podlaskiej. Nic dziwnego, że pomysł ten swoim spółdzielniom podsuwają także niektórzy mieszkańcy stolicy.
- Mamy 5 altan śmietnikowych i nie ma możliwości, żeby tylu pracowników postawić przy altanie, bo wtedy to zakłócałoby pracę spółdzielni – dodaje Lucyna Dzięcioł. Zwraca też uwagę, że takie rozwiązanie generowałoby dodatkowe koszty.
Trudno więc znaleźć rozwiązanie idealne. Trudno sobie też wyobrazić, że za sąsiafa, który nie segreguje, inni mają płacić dwykrotność opłaty za śmieci, czyli 130 złotych. Tak od marca będzie w całej Warszawie.
łj