Do wypadku radiowozu w Dawidach Bankowych pod Warszawą doszło 2 stycznia. Wówczas okazało się, że w policyjnym wozie wraz z mundurowymi siedziały dwie nastolatki. Służby zajmują się wyjaśnianiem okoliczności, w jakich dziewczyny znalazły się w środku. Dziś dochodzenie przejął komendant stołecznej policji i zawiesił policjanta, który kierował radiowozem.
Cały czas prowadzone są zaawansowane czynności dyscyplinarne w związku ze zdarzeniem w Dawidach Bankowych. Analiza zgromadzonego materiału została przedstawiona Komendantowi Stołecznemu Policji, który wczoraj podjął decyzję o przejęciu postępowania dyscyplinarnego. Jednocześnie Komendant Stołeczny Policji zdecydował o zawieszeniu dowódcy patrolu — czytamy w komunikacie opublikowanym przez Sylwestra Marczaka, czyli rzecznika prasowego komendanta stołecznej policji.
Warszawska Wyborcza poinformowała, że matka jednej z nastolatek, którą reprezentuje mecenas Roman Giertych, rozważa pozew wobec Sylwestra Marczaka, czyli rzecznika prasowego komendanta stołecznej policji. Wszystko przez jego wypowiedz na temat wypadku.
Wszyscy świadkowie jednoznacznie wskazali, że prośba wejścia do radiowozu wyszła od nastolatek — przekazał 5 stycznia Sylwester Marczak.
To właśnie za te słowa Sylwester Marczak miałby zostać pozwany. Jak zaznacza mecenas Roman Giertych, jeśli rzecznik zdecydowałby się na przeprosiny, do pozwu mogłoby nie dojść.
Jeżeli nie przeprosi, to taki pozew jest nieunikniony, dlatego, że on naruszył dobro osobiste mojej mocodawczyni w sposób ewidentny, mówiąc nieprawdę o niej i o jej zachowaniu. Namawiałbym pana rzecznika do przeprosin. Nie wykluczałbym, że wówczas moje klientki się nie zdecydują na pozew — powiedział Radiu Kolor Roman Giertych.
10 stycznia śledztwo zostało przekazane Prokuratorze Okręgowej w Warszawie.