Obchodzony 19 listopada Światowy Dzień Toalet to dobra okazja do oceny stanu kanalizacji oraz gospodarki ściekami w naszym kraju. Mimo ogromnego postępu w ostatnich dekadach, wciąż jedynie 42% Polaków mieszkających na terenach wiejskich posiada dostęp do kanalizacji. 126 gmin w Polsce w ogóle nie posiada kanalizacji. Zaskoczeniem może być fakt, że co trzecia z nich leży w województwie mazowieckim.
Światowy Dzień Toalet został ustanowiony w 2013 roku przez Organizację Narodów
Zjednoczonych, w celu zwiększenia świadomości problemów z dostępem do toalet oraz
kanalizacji. Szacuje się, że ponad 1,7 miliarda ludzi na Ziemi nie ma możliwości korzystania z
toalet. Problem ten dotyczy przede wszystkim regionów w Afryce oraz w Azji, głównie w Indiach
oraz Bangladeszu.
W Polsce dostęp do kanalizacji ma aż 95% mieszkańców, ale jeśli chodzi o obszary wiejskie,
odsetek ten wynosi już tylko 42% (dane GUS). Jeszcze gorzej wypada pod tym względem
województwo mazowieckie.
Musimy pamiętać, że Mazowsze to nie tylko Warszawa. Choć województwo mazowieckie
generuje łącznie PKB zbliżony do poziomu Węgier, to w gospodarce wodno-ściekowej na
terenach wiejskich wciąż pozostaje wiele do zrobienia. Dostęp do kanalizacji ma jedynie 32%
mieszkańców wsi na Mazowszu. To poniżej średniej krajowej, która wynosi 42%. W całej Polsce
mamy obecnie 126 gmin bez kanalizacji. Aż 42 z nich leżą na Mazowszu — mówi Łukasz Rodek,
prezes RDLS, spółki spin-off Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizującej się w projektowaniu
i budowaniu naturalnych oczyszczalni ścieków typu hydrofitowego.
Na terenach wiejskich bez dostępu do kanalizacji, najważniejszym elementem gospodarki
ściekami wciąż pozostają zbiorniki bezodpływowe, czyli szamba. Niestety, według różnych
szacunków, jedynie od 10 do 20% ścieków ze zbiorników bezodpływowych w Polsce jest
transportowanych do oczyszczalni.
Jednym z powodów tego stanu rzeczy są znaczne dysproporcje pomiędzy stawkami, jakie płacą
za ścieki mieszkańcy miast i wsi. O ile np. w Warszawie za 1 metr³ ścieków płaci się ok. 13
złotych, to za odbiór 1 metra³ ścieków z szamba płaci się kilkadziesiąt złotych.
Niekontrolowane pozbywanie się ścieków ze zbiorników bezodpływowych to w naszym kraju
wciąż duży problem — ocenia Łukasz Rodek — Konsekwencją spuszczania ścieków do rzek czy
lokalnych zbiorników może być skażenie wody bakteriami E. coli. Dodatkową uciążliwością jest
nieprzyjemny zapach.
W 2022 roku zostały wprowadzone zmiany w Prawie Wodnym, które nałożyły na gminy
obowiązek ewidencji zbiorników bezodpływowych (szamb) oraz oczyszczalni przydomowych.
Był to pierwszy krok do zajęcia się tym problemem. Nowe regulacje sprawiły, że znacząco
wzrosła ilość ścieków oddawanych przez mieszkańców, a następnie trafiających do
oczyszczalni.
Niestety, oczyszczalnie w małych miejscowościach często nie są przygotowane na przyjęcie tak
dużej ilości trudnych do oczyszczenia ścieków (ścieki z szamba mają ok. trzykrotnie większy
ładunek i zawierają więcej substancji toksycznych niż ścieki z kanalizacji).
W tej sytuacji niezbędne wydają się inwestycje w infrastrukturę ściekową w mniejszych
miejscowościach oraz na terenach wiejskich.
Małe, wiejskie oczyszczalnie mogłyby być budowane przez lokalne firmy, z pozyskanych w
regionie materiałów oraz dostępnych urządzeń, zwłaszcza jeśli byłyby to rozwiązania oparte o
naturę — tłumaczy Łukasz Rodek — Przykładem może być dla nas Francja, która ma podobną do
Polski gęstość zaludnienia. Francuskie gminy na terenach wiejskich zwykle nie stawiają jednej,
centralnej oczyszczalni, tylko budują kilka mniejszych. Bardzo często inwestycje te polegają na
wybudowaniu naturalnych oczyszczalni, które są tanie w eksploatacji i proste w utrzymaniu.
Przeznaczone na ten cel środki pozostają w regionie, ponieważ są realizowane przez lokalnych
dostawców, w oparciu o miejscowe zasoby.
Naturalne oczyszczalnie znakomicie sprawdzają się w gminach na obszarach wiejskich oraz w
małych miejscowościach, liczących do dwóch tysięcy mieszkańców, w których część ścieków
jest zbierana z szamb. Oczyszczalnie hydrofitowe radzą sobie również w przypadku
zmieniającej się liczby ludności, a co za tym idzie nieczystości, jak dzieje się często w
sezonowych miejscowościach turystycznych. Tego typu instalacje powstają także przy
obiektach umiejscowionych z dala od istniejącej sieci kanalizacyjnej, jak hotele, pola
kampingowe czy stadniny.
Naturalne oczyszczalnie ścieków nie wymagają wyspecjalizowanych pracowników do obsługi.
Dodatkową korzyścią są niskie koszty eksploatacji, dzięki niewielkiemu zużyciu prądu, brak
konieczności stosowania chemikaliów czy niewielu urządzeń wymagających serwisu. Instalacje
nie wydzielają nieprzyjemnych zapachów, co sprawia, że można je budować w niewielkiej
odległości od terenów zamieszkanych.
Dzięki zastosowaniu biofilmu, czyli mikroorganizmów odpowiedzialnych za proces
oczyszczania oraz obsadzeniu roślinami, oczyszczalnie hydrofitowe przypominają porośnięte
naturalną roślinnością mokradła. Jest to rozwiązanie popularne w wielu krajach Europy. Ponad
1500 oczyszczalni tego typu znajduje się m.in. we Francji, Niemczech, Włoszech, Danii,
Czechach czy Wielkiej Brytanii. W Polsce działają już one z powodzeniem m.in. w Dębowej
Kłodzie, Udrzynku czy Wyśmierzycach.



