Sprzedawcy z Hali Marwilskiej w Warszawie stanęli do walki z nieustannymi podwyżkami czynszu, które zdaniem handlarzy powodują znaczne straty finansowe i zmniejszenie liczby klientów. Od zeszłego roku opłaty wzrosły o blisko 1600 złotych, co sprawia, że prowadzenie działalności staje się coraz trudniejsze dla przedsiębiorców handlujących na tym terenie.
Marcin Owczarek, nasz reporter, rozmawiał z Leną, jedną z wietnamek prowadzących interes w pasażu od pięciu lat. Lena podkreśla, że podwyżki czynszu są już normą, a wraz z koleżankami postanowiły zorganizować protest, domagając się negocjacji ze spółką zarządzającą terenem.
Strajkujący kupcy zdecydowali się na zamknięcie swoich boksów i wyrażają gotowość do rozmów, jednak zarząd spółki twierdzi, że brak jest wyłonionej delegacji, która mogłaby reprezentować interesy handlarzy. Beata Malik-Kaczonowska, przedstawicielka zarządu Marywilska 44, informuje, że spółka wystąpiła do miasta o zmniejszenie waloryzacji czynszu dzierżawnego i deklaruje przeniesienie ewentualnych korzyści na najemców.
Jednak kupcy nie są przekonani do tych zapowiedzi. Ich zdaniem, oprócz wysokich czynszów, na spadek liczby klientów wpływa także rosnąca popularność zakupów przez internet oraz brak skutecznej reklamy i transportu publicznego, który kiedyś przyciągał klientów na Marywilską.
W rozmowie z naszym reportrem Lena podkreśla, że sytuacja staje się coraz trudniejsza, gdyż konkurencja z internetem jest ogromna, a centra handlowe w Warszawie rosną jak grzyby po deszczu. Kupcy domagają się, aby wysokość czynszu była adekwatna do rzeczywistych warunków handlowych, umożliwiając im utrzymanie konkurencyjnych cen dla klientów.
Protestujący nie zamierzają ustąpić, deklarując kontynuację strajku aż do osiągnięcia porozumienia z zarządem. Dla nich walka o uczciwe warunki handlowe stała się sprawą priorytetową, ponieważ tylko wtedy będą w stanie utrzymać się na rynku i sprostać oczekiwaniom klientów.