Wczorajsza, poniedziałkowa, blokada mostów wypadła poniżej oczekiwań. Zapowiadany przed weekendem protest został dość szybko rozbity przez policję – a aktywiści nie zdołali skutecznie sparaliżować ruchu samochodowego. Jak poszło im dziś rano? O jakie postulaty – w zasadzie – walczą?
Posłuchaj ⬎
Zablokowaliśmy jedną jezdnię w kierunku centrum. Cztery osoby z sześciu się przykleiły. Mieliśmy trzy banery. Policja zaczęła od razu wyrywać nas od ziemi. To, że mieliśmy ręce przyklejone, no to trochę spotkali się z oporem. Dwóch naszych kolegów było dobrze przyklejonych, co policji zajęło pół godziny odklejenie ich. Mnie i moja koleżankę trochę siłowo potraktowali i udało im się szybciej nas oderwać, bez użycia acetonu jak u innych – mówi Radiu Kolor Mikołaj, jeden z aktywistów Ostatniego Pokolenia.
Posłuchaj ⬎
Kilka osób było przyklejone, ja na przykład, mimo że krzyczałam parę razy, że jestem przyklejona, zostałam odklejoną siłą, kolegów, którzy byli przyklejeni, może mocniej po prostu, długo tam trzymali, policja próbowała chyba jakimiś środkami odkleić – dodaje druga z aktywistek, Lucy.
Blokada odbyła się – jak pisaliśmy rano – na Moście Gdańskim i tam, faktycznie, przyniosła efekt. Przez blisko godzinę policja usuwała aktywistów z jezdni, Próby zablokowania ruchu miały również miejsce na moście Poniatowskiego, jednak nie przyniosły one oczekiwanego przez aktywistów rezultatu – już po kilku minutach zostali zdjęci z drogi.
O sytuację spytaliśmy również komisarz Małgorzatę Wersacką z Komendy Stołecznej Policji. O godzinie 8:10 doszło do chwilowej blokady drogi. Cztery osoby zostały wylegitymowane przez policjantów. Na ten moment, trasa jest przyjezdna.
Aktywiści walczą o przekierowanie środków zabudżetowanych pod budowę autostrad na rozwój infrastruktury transportu publicznego. Postulują również wprowadzenie – na wzór niemiecki – jednolitego i kosztującego 50 zł miesięcznie biletu umożliwiającego korzystanie ze wszystkich regionalnych środków transportu zbiorowego.