Dziennikarze Radia Kolor ustalili, że wczoraj (29 kwietnia) do Prokuratury Rejonowej w Otwocku wpłynęło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez dwoje miejskich radnych. Mieli oni sfałszować podpisy pod wnioskiem o zwołanie nadzwyczajnej sesji Rady Miasta na początku kwietnia.
Śledczy z Otwocka zajmą się samorządową aferą w mieście, czyli sprawą fałszywych podpisów pod wnioskiem o zwołanie nadzwyczajnej sesji Rady Miasta. Ta miała się odbyć na początku kwietnia – wtedy, gdy miasto zmagało się z największą w historii awarią wodociągową.
Radni Krystian Kiełtyka oraz Barbara Dylejko-Menin mieli złożyć wnioski o nadzwyczajne spotkanie radnych oraz przedstawicieli służb, które brały udział w walce z wodociągowym kryzysem. Pod wnioskami powinny znaleźć się podpisy sześciorga radnych Platformy Obywatelskiej. I były, jednak dwóch radnych – Arkadiusz Krzyżanowski oraz Andrzej Kobus – stwierdzili, że nigdy pod takim dokumentem się nie podpisywali.
Zawiadomienie wpłynęło do prokuratury
Jak ustalili dziennikarze Radia Kolor, prokuratura w Otwocku od wczoraj (29 kwietnia) dysponuje oficjalnym zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Uchwałę o sporządzeniu takiego dokumentu podjęła Rada Miasta podczas posiedzenia przed tygodniem.
Jak powiedział nam Norbert Woliński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, której podlega otwocka prokuratura, śledczy przeprowadzą teraz postępowanie sprawdzające, a następnie w czasie do 30 dni od dnia otrzymania zawiadomienia podejmą decyzję o ewentualnym wszczęciu śledztwa.
„Czarny karta historii otwockiego samorządu”
Monika Kwiek, przewodnicząca Rady Miasta Otwocka, powiedziała nam, że wydarzenia z początku kwietnia są czarną kartą w historii samorządu w Otwocku. Kwiek nie dowierza, że w ogóle doszło do takiej sytuacji.
Nie powinniśmy dopuszczać do takich rzeczy, żaden dokument nie powinien być fałszowany – mówi nam przewodnicząca rady.
Przypomnijmy, że podczas sesji rady 23 kwietnia prezydent Otwocka, Jarosław Margielski, powiedział, że „sytuacja jest bezprecedensowa”. Jak wówczas stwierdził „nie potrzeba specjalistycznej wiedzy i umiejętności, by zobaczyć, że podpisy zostały skopiowane i wklejone”.
O tej sprawie pisaliśmy także w tym miejscu.