Księżna wyszła z pałacu. Rozmowa z Michałem Znanieckim, reżyserem operetki „Księżna Chicago”

Plakat spektaklu „Księżna Chicago” – Andrzej Pągowski
Michał Znaniecki; fot. Teresa Grotowska

Jak to się stało, że Imre Kálmán, autor jednego z najwybitniejszych dzieł operetki wiedeńskiej, napisał jazz-operetkę?

„Księżniczka czardasza” powstała w 1915 roku, a „Księżna Chicago” w 1928 roku. Przez te 13 lat świat i muzyka bardzo zmieniły się.

W latach 20-tych amerykańska operetka zmierzała drogą wytyczaną przez Davida Belasco, tzn. w stronę nowego teatru muzycznego, który dał podwaliny musicalowi. I Kálmán, absolutny klasyk, też zaczął używać innego języka muzycznego. W Europie również szukano dalszych dróg, sposobów zbudowania nowego świata operetkowego. Odchodzono od walca, a skłaniano się ku dixilandowi i jazz bandom. To był etap przejściowy, po którym powstały takie formy jak musical i rock-musical.

Czy „Księżna Chicago” odzwierciedla te przemiany?

Tak, widzimy jak waży się czy operetka, jako forma, zostanie w wiedeńskim pałacu, czy pójdzie dalej.

Jak dzisiaj patrzymy na dzieło powstałe blisko sto lat temu i w Polsce niegrane od niemal stu lat?

Na przykładzie tego dzieła widać jak operetka spotyka się z wielką historią. Przyczyną blokady we wprowadzeniu „Księżnej Chicago” do repertuaru były przede wszystkim postacie i tematy.

Europa między wojnami światowymi była wielkim tyglem kultur. Wprowadzenie na scenę bohaterów żydowskich, czarnoskórych muzyków z jazz bandów i w ogóle – pomieszanie światów muzycznych, było wielką prowokacją, ale w latach trzydziestych wydawało się, że te różnorodne, czasem skonfliktowane nurty, da się połączyć, że nie wybuchną. I będzie możliwe, żeby obok siebie były cukiernia żydowska i arabska, a naprzeciwko stała cerkiew. Tak jak jest w Buenos Aires, które nazywam „Europą bez II wojny światowej”, gdzie wszystko jest wymieszane i działa bez konfliktów.

Ale tak się nie stało…

Stało się odwrotnie – II wojna światowa wywołała traumę, a dawną tolerancję utraciliśmy. Myślę, że „Księżnej Chicago” nie pokazywano, gdyż był to niebezpieczny materiał. Pewnych tematów nie chciano poruszać, żeby nie zaszkodzić, urazić czy sprawić bólu.

Jak więc odniósł się do tego dzieła reżyser w 2025 roku?

Zrobiłem nowe tłumaczenie, patrząc na stuletnie dzieło przez pryzmat współczesności. Mniej zajmuję się wymieszaniem kultur, a więcej uwagi poświęcam zabawie konwencją, pojedynkowi między tańcami i konfliktowi muzycznemu, między starą a nową operetką. Myślę, że to spodoba się publiczności.

Jaką rolę w tym przedstawieniu będzie odgrywał taniec?

Choreograf przedstawienia, Inga Pilichowska, wraz z zespołem i solistami, rysują konflikt między tańcem nowoczesnym i improwizowanym, a tradycyjnym i skonwencjonalizowanym. Między amerykańskim charlestonem, a europejskim walcem i czardaszem.

Każdy fragment śpiewany przedstawienia, aria czy duet, ma wpisany w partyturę swój taniec. To wyzwanie dla reżysera i choreografa, bo musimy znaleźć do każdego numeru nowe formy. Stąd balet klasyczny i step, walc salonowy i turniejowy, charlestone rewiowy i nawiązujący do filmów wczesnego Hollywoodu.

Jakiej reakcji spodziewa się Pan po publiczności, dotąd zaznajomionej z klasyczną operetką?

Wierzę, że widzowie będą zachwyceni! Kálmán nie tylko przedstawił kontrasty i opozycje, ale je jeszcze bardzo uwypuklił. My też najpierw zaśpiewamy i zatańczymy walca, żeby go skonfrontować z czymś nowym. Ówcześnie nowym, oczywiście, bo dzisiaj charlesteon i jazz to retro i klasyka. W tym samym przedstawieniu publiczność spotka się z klasyczną operetką i pozna formę, która poprzedziła musical.

To już druga, po „Księżniczce czardasza”, Pańska premiera w Mazowieckim Teatrze Muzycznym i obie w 2025 roku. To intensywna współpraca.

Konsekwentnie wracam do teatru, w którym czuję się jak w domu. Nie rezygnuję z tego priorytetu, bo wtedy mam poczucie wolności tworzenia i budowania jakości.

Chociaż reżyserowi brakuje tu pewnych udogodnień np. ruchomych zapadni, czy wysokiego komina scenicznego, traktuję to jako wyzwanie, a ja lubię wyzwania.

W zamian dostaję świetną atmosferę pracy i spokój. Z nikim nie muszę walczyć, bo wszyscy, od zespołu muzycznego, organizacyjnego, marketingu, po dyrektor Iwonę Wujastyk, idziemy w tym samym kierunku, gramy do jednej bramki. To wydaje się oczywiste, a jest rzadkie.

+++

Premiera operetki „Księżna Chicago” Imre Kálmána w reżyserii Michała Znanieckiego odbędzie się 29 listopada 2025 r. w Mazowieckim Teatrze Muzycznym im. Jana Kiepury w Warszawie.

Udostępnij ten artykuł!

Najnowsze podcasty

Nowa aplikacja mobilna RadiaKolor

Daj nam znać!

Coś ciekawego wydarzyło się w Warszawie lub okolicach? 
Warto nagłośnić ciekawą inicjatywę? Może urzędnicy się nie popisali? 

Poinformuj o tym dziennikarzy Radia Kolor! 
Z przyjemnością zajmiemy się Twoim tematem.
W razie potrzeby – gwarantujemy anonimowość.