Lany poniedziałek zyskał swoją nazwę od zwyczaju sięgającego czasów pogańskich oblewania się zimną wodą wraz z nadejściem wiosny. W dzisiejszych czasach to zwykła zabawa, która niekiedy przeradza się w chuligaństwo. Czy za z pozoru niewinną rozrywkę mogą grozić konsekwencje? Jeżeli wylejemy wiadro zimnej wody na kogoś z drogim smartfonem, za to bez poczucia humoru – z pewnością.
Oblanie kogoś znienacka wodą na ulicy nie każdy musi odebrać humorystycznie. Wiele osób sobie tego zwyczajnie nie życzy. Sprawdziliśmy, co może grozić osobom, które pozwalają obie na zbyt wiele pod pretekstem świętowania.
Konsekwencje prawne (i głównie finansowe)
Jeżeli do dowcipnisia, który oblewa wodą ludzi na ulicy, zostanie wezwana policja, może ona uznać jego mokre poczucie humoru za zakłócanie porządku. Wówczas mundurowi mogą wypisać mandat (oblewającemu) w wysokości nawet do 500 złotych. W poważniejszych przypadkach sprawa trafia do sądu, który może nałożyć grzywnę do 5000 złotych lub, w skrajnych przypadkach, karę aresztu.
Wszyscy dobrze wiemy, jak wilgoć działa na urządzenia elektroniczne. A w dzisiejszych czasach każdy z nas nosi w kieszeni telefon. Nadprogramowy prysznic może skończyć się dodatkową wizytą u serwisanta. Wówczas policja może uznać to za zniszczenie mienia, za co również grożą konsekwencje.
Jeśli wartość zniszczonego telefonu (lub ubrania, butów, kto wie, co jeszcze może zniszczyć zimna woda?) nie przekracza 800 złotych, mówimy o wykroczeniu, za co grozi areszt lub grzywna oraz obowiązek naprawienia szkody.
Jeśli zepsuty przedmiot jest wart więcej, w grę wówczas wchodzi również kara więzienia do pięciu lat.
Dla wielu śmigus-dyngus to niewinna tradycja, ale nie każdy musi odbierać ją tak samo i należy szanować czyjeś granice, tym bardziej jeżeli nie chcemy skończyć świąt z mandatem i kilkoma zerami mniej na koncie. Dla pewności bitwy na wodne pistolety lepiej nie wynosić poza grono rodziny lub znajomych.