Strefa Płatnego Parkowania Niestrzeżonego na Mokotowie została rozszerzona 2 stycznia. Tym samym ZDM wyznaczył w tym rejonie 3,8 tys. miejsc postojowych. W pierwszych dniach obowiązywania SPPN poprawa była widoczna gołym okiem, a zastawione do tej pory samochodami ulice opustoszały. Z ulgą odetchnęli piesi, którzy w końcu mogli przejść spokojnie przez chodniki. Sytuacja poprawiła się także dla kierowców poszukujących wolnego miejsca.
Wówczas wiele osób podkreślało, że pustki są spowodowane absencją kierowców, którzy nadal mieli być na świątecznych wakacjach. Jak wygląda sytuacja po tygodniu od wprowadzenia strefy? Nadal widać, że sytuacja jest lepsza niż przed wprowadzeniem SPPN, a zarówno piesi, jak i kierowcy mogą liczyć na więcej miejsca.
W strefie płatnego parkowania widać, że jest progres, chociaż ja nie jestem jej zwolennikiem. Rzeczywiście jest tam luźniej. Dużo ludzi przesiadło się na komunikację albo pracuje z domu. To jest plus tego rozwiązania — mówi jeden z mieszkańców Mokotowa, który rozmawiał z reporterem Radia Kolor Marcinem Owczarkiem.
Aktualnie nie mamy samochodu, ale krajobraz w tym rejonie, jeśli chodzi o parkowanie się zmienił bardzo, na lepsze — mówi inny mieszkaniec.
Nie wszyscy są jednak zadowoleni z wprowadzenia strefy. Niektórzy kierowcy zauważyli, że nadal jest problem z dostępnością miejsc parkingowych. Podkreślają, że niewiele się pod tym względem zmieniło. Inni z kolei zaznaczają, że problem mają mieszkańcy podwarszawskich miejscowości, którzy nie mogą przyjechać na Mokotów komunikacją miejską, nie mogą też wykupić abonamentu mieszkańca od ZDM.
Samo parkowanie jest drogie, dotyczy to szczególnie osób np. pracujących w urzędzie dzielnicy czy w okolicy. Trzeba będzie po prostu dostosować kwestię parkowania do swoich możliwości finansowych. Z jednej strony dobrze, bo osoby będą musiały się przesiąść na transport publiczny, z drugiej strony to osoby mieszkające w tzw. wianuszku, to dla nich duży kłopot, bo nie są w stanie dojeżdżać komunikacją publiczną — mówi jeden z mieszkańców.
