Telefon na Wietrze został otwarty podczas sobotniej Nocy Muzeów. Uroczystości otwarcia białej budki telefonicznej na Jazdowie towarzyszyły też inne atrakcje. Wówczas Wojciech Matejka tańczył butoh, nazywany często tańcem ciemności, ponieważ wyraża on emocje związane z przemijaniem, chorobą i śmiercią.
Po występie artysty Telefon na Wietrze został oddany do użytku. Od tamtej pory warszawiacy mogą poddać się tej niecodziennej formie terapii. W budce znajduje się nie tylko aparat telefoniczny, ale również księga pamiątkowa, do której mogą wpisywać się chętni. Wewnątrz jest opisana historia tego projektu, można przeczytać ją po polsku, ukraińsku, rosyjsku i angielsku.
Historia Telefonu na Wietrze
Pierwowzór warszawskiego Telefonu na Wietrze znajduje się w Japonii. Powstał on z inicjatywy Itaru Sasakiego, który postanowił postawić tę budkę po śmierci swojego kuzyna. Był to dla niego sposób na poradzenie sobie z żałobą. Gdy tylko tęsknił za zmarłym, rozmawiał z nim przez ten telefon. Japończyk wierzy, ze jego słowa niesie wiatr. Zbudowana przez niego budka powstała w jego ogrodzie w miasteczku Otsuchi. Początkowo korzystał z niej tylko Sasaki, jednak gdy w 2011 roku fala tsunami uszkodziła elektrownie atomową w Fukishimie, przez co zginęło ponad 15 tysięcy osób, postanowił on udostępnić Telefon na Wietrze również innym żałobnikom. To miejsce odwiedziło już 10 tysięcy osób.
Telefon na Wietrze stanął również na Jazdowie
Jedną z tych osób była pisarka Katarzyna Boni, która zainspirowana historią Sasakiego, napisała książkę pod tytułem „Ganbare! Warsztaty umierania”. To właśnie dzięki jej inicjatywie miasto zgodziło się na zbudowanie podobnej budki na Jazdowie. Teraz stoi ona pomiędzy ambasadą Francji a budynkiem dawnego Szpitala Ujazdowskiego. Przy powstawaniu projektu pracował architekt Paweł Kowalski.
„Będąc w Japonii, poznałam sposób na to, jak można by ułatwić, przynieść odrobinę ulgi, jak można by taką ostatnią rozmowę umożliwić. Skontaktowałam się z panem Sasakim, który zgodził się, by taki telefon stanął w Warszawie” – powiedziała Katarzyna Boni.
„Ja myślę, że każda z osób, która wejdzie do wnętrza tej budki i podniesie słuchawkę, przeżyje coś zupełnie innego, coś indywidualnego. Nawet jeśli wypowiadamy te słowa w głowie, próbujemy się pożegnać, to zrobienie tego w przestrzeni, która jest do tego stworzona, może to jakoś bardziej usankcjonować, to doświadczenie może nabrać innego wymiaru” – dodała.