Trzaskowski zareagował na kolejne medialne doniesienia dotyczące działalności komendanta Straży Miejskiej, Zbigniewa Leszczyńskiego. Aktywiści ze Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze zarzucili mu, że opis zamówienia łodzi został skopiowany ze strony producenta, który przetarg wygrał. Tak się robi przetargi na sprzęt za pół miliona złotych – napisali aktywiści w mediach społecznościowych.
Sprawa ta 'wzbudziła niepokój’ prezydenta Warszawy
– Znam tę sprawę i ją dokładnie wyjaśniamy, dlatego, że ona wzbudziła mój niepokój i ta sprawa zostanie wyjaśniona i na pewno będą wyciągnięte z niej konsekwencje – powiedział Trzaskowski. – Bierzmy też pod uwagę, że mówimy o zakupie łodzi za pół miliona złotych. Łódź straży miejskiej jest potrzebna, jeżeli chodzi o to, co dzieje się na Wiśle. Ale sprawa musi zostać wyjaśniona i będzie wyjaśniona – dodał.
Chodzi o łódź wartą prawie 600 tysięcy złotych. Oprócz wątpliwości przy przetargu pojawiły się też te dotyczące jej wyposażenia, m.in. w sonar, który jak zachwala producent, ułatwi rybakom łowienie ryb. Straż Miejska tłumaczy, że nie o łowienie ryb chodzi, tylko o monitoring zagrożenia powodziowego.
Biuro prasowe straży miejskiej zaprzeczyło oskarżeniom o ustawieniu przetargu i marnowaniu publicznych pieniędzy. Tłumaczy, że łódź strażnikom jest potrzebna, bo muszą szybko docierać na miejsca zdarzeń na obu brzegach Wisły.
Miasto Jest Nasze chce zawiadomić prokuraturę i CBA o nieprawidłowościach przy tym przetargu. Po raz kolejny zaapelowało też do Rafała Trzaskowskiego o dymisję komendanta straży miejskiej.
Zbigniewa Leszczyńskiego czeka też rozmowa z prezydentem Warszawy na inny temat. W ubiegłym tygodniu szef strażników zarzuty, że podległa mu służba nie walczy z patoparkowaniem w Warszawie nazwał „patomyśleniem”. Trzaskowski przeprowadzenie tej rozmowy zapowiedział przed tygodniem. Dopytywany o efekty tej rozmowy przyznał, że jeszcze do niej nie doszło. – Dowiecie się (o nich – red.) państwo w przeciągu najbliższych dni i tygodni – odpowiedział Trzaskowski.
