Wydarzyło się coś ważnego?

„Dla mnie najważniejsze jest granie”. Rozmowa z Janem Borysewiczem

fot. DESA Unicum

Do 21 września można obejrzeć, dotknąć, a nawet kupić jedną z wielu gitar lidera zespołu „Lady Pank” na wystawie “Jan Borysewicz. Kolekcja gitar” w domu aukcyjnym DESA Unicum.

W środę pisaliśmy o niezwykłej wystawie i jednocześnie aukcji kolekcji gitar w DESA Unicum. Dziś nasz reporter, Bartek Majcher, przeprowadził wywiad z właścicielem owej kolekcji oraz liderem zespołu „Lady Pank” – Janem Borysewiczem.


Do której z tych gitar ma pan największy sentyment?

Największy mam chyba do „Łapki”, czerwonego Stratocastera. A w zasadzie to każda z nich jest dla mnie ważna, bo na każdej zagrałem albo na koncertach, albo w studio. Na każdej z tych gitar skomponowałem jakiś utwór […] nie mówiąc o tej czerwonej, bo na czerwonej skomponowałem najwięcej.

Pozwoliłem sobie obejrzeć nagranie dotyczące George’a Harrisona. [W kolekcji znajduje się replika słynnej gitary George’a Harrisona, która została ręcznie pomalowana na wzór oryginału — red.] Niech pan powie, czy George Harrison był dla pana inspiracją?

Nie, ja się w ogóle nie inspirowałem Beatlesami. Gitarę tę kupiłem ze względu na to, że ładnie wygląda, jest fajnie wymalowana, z pomysłem. Myślę, że sam bym się nie odważył, on [George Harrison – red.] malował, więc mógł sobie na to pozwolić, ja bym tylko zepsuł instrument. Natomiast bardzo fajnie wygląda ta gitara, ale też i gra, bo jest zrobiona przez Fendera […]

Każda z tych gitar jest świetnym instrumentem. To jest instrument, który się bierze do ręki i można na nim od razu grać. To nie taki instrument, który u mnie przeleżał i nadaje się do renowacji […] Bierzesz gitarę, lekko ją podstrajasz, wychodzisz na scenę albo do studia i od razu grasz. Jest rozegrana przeze mnie, co jest bardzo ważne.

Skąd pana sentyment do marki Fender?

Ze względu na Jimiego Hendrixa. Jak byłem młodym chłopakiem zawsze chciałem mieć taką gitarę jak Hendrix i w końcu taką sobie kupiłem, gdy zarobiłem pierwsze pieniądze!

À propos pierwszej gitary przytoczę anegdotę, którą słyszałem. Pierwszy prototyp gitary wystrugał panu kuzyn stolarz, czy mógłby pan przybliżyć tę historię?

Tak, to była gitara, którą mi kuzyn stolarz wystrugał, jak powiedziałeś. Nie miała metalowych progów, wszystko było zrobione w drewnie. Pukałem palcami po gryfie, a w mojej głowie były dźwięki. Byłem bardzo szczęśliwy, bo wystarczyło mi tylko to pukanie po gryfie.

Ile musiał pan czekać na pierwszą prawdziwą gitarę?

Miałem 16 lat, gdy kupiłem gitarę zrobioną we Wrocławiu przez dwóch braci lutników. To była gitara zrobiona w kształcie Fendera Stratocastera.

Czy już wtedy, kiedy uczył się pan grać na gitarze, miał wielkie marzenia, żeby zrobić wielką karierę? Czy czuł pan, że muzyka jest pana powołaniem?

Nie miałem w ogóle pojęcia, co to jest kariera, natomiast chciałem bardzo chciałem grać. Z jednej strony dopiąłem swego, z drugiej strony na karierze się zawiodłem, bo nie tak sobie to wyobrażałem. To po prostu jest inny świat.

Wyobrażałem sobie, że będę mógł grać na gitarze, wychodzić na scenę, grać dla tysięcy ludzi i sprawiać im przyjemność swoją grą, to było dla mnie najważniejsze, reszta mnie w ogóle nie interesowała i nie interesuje. Wiadomo, że, aby zaistnieć, to trzeba się pokazywać, a ja tego nie cierpię. Tego wywiadu też nie cierpię. Nie cierpię robić programów telewizyjnych, nie cierpię festiwali. Wiem, że to trzeba robić i to robię, jestem zawodowcem, ale to są rzeczy, które nie mają nic wspólnego z moją duszą gitarzysty i kompozytora. Dla mnie najważniejsze jest granie i komponowanie w domowym zaciszu, w studiu lub u przyjaciół. Kariera to nie dla mnie.

A jammowanie bardziej?

Kiedyś był klub „Rura” we Wrocławiu, za młodu codziennie tam jammowaliśmy. Przyjeżdżały też fajne kapele z zagranicy, zawsze po koncertach przychodzili do „Rury” i też jammowaliśmy. Na przykład pamiętam jam z zespołem Budgie. Z zachodu przyjeżdżało dużo fajnych perkusistów jazzowych i czasami udawało mi się z nimi zagrać. Wrocław był świetnym miastem do rozwoju w tamtych czasach.

Wróćmy do wystawy. Z jakiego okresy pochodzą te gitary?

O, Jezu! Z różnego […] myślę, że wiek tych gitar mieści się w przedziale od 25-ciu lat do teraz, ostatnią gitarę, która tutaj jest, zakupiłem może dwa lata temu.

A czy był jakiś klucz, według którego dobierał pan te gitary?

Klucz… jak już wcześniej powiedziałem, bardzo zwracam uwagę na wygląd, a druga rzecz, to czy gitara mi pasuje. Podejdźmy, tu jest taka gitara „Ibanez”, model Steve’a Vaia, tu się wyciąga gałkę i wtedy cała świeci. No i taka gitara była mi potrzebna, żeby nią grać w jednym utworze na zakończenie koncertu „Lady Pank” i to się bardzo dobrze sprawdzało. Bardzo dużą wagę przykładam do tego, żeby koncerty były bardzo urozmaicone, żeby coś się na tych koncertach działo, a nie tylko odgrywanie utworów […]

Jest tutaj gitara bardzo droga, Fender Stratocaster, Relic, który jest bardzo ciężki i ma bardzo mocne brzmienie. Tu jest gitara wymalowana przez Jimiego Hendrixa [wykończenia na gitarze to wierna kopia ręcznie pomalowanych przez Hendrixa wzorów na jego gitarze z występu na Monterey Pop Festival w 1967 roku – red.], są też gitary, tak jak mówiłem, Steve’a Vaia, Satarianiego są dwie gitary, Gibson jest też bardzo topowym modelem, są bardzo fajne Telecastery, bardzo je lubię, rzadko gram nimi na koncertach, ale Telecastery bardzo dobrze się sprawdzają w studiu podczas nagrań.

To nie jest tak, że ja się pozbyłem wszystkich gitar, ja mam ponad 40 gitar, tu ich jest 27, resztę gitar cały czas mam, czasami na nich gram. Nie będę ukrywał, że już dokupiłem dwie gitary w ostatnim miesiącu…

Czyli kolekcja będzie dalej się rozwijała?

Myślę, że tak, kolekcja będzie dalej się rozwijała dopóki będę grał. Ale myślę, że to jest dobry pomysł [wystawienie części gitar na aukcję – red.], dlatego, że ja mam 40 gitar, ja ich wszystkich nie używam, ja bym chciał, żeby one trafiły do kolekcjonerów albo do ludzi, którzy grają, którzy mają pasję i nie będę ukrywał, że mi się to podoba, że to się dzieje.

Myślę, że nie ma takich gitar, których nie można zastąpić, bo w zasadzie to nie gitara gra, gra gitarzysta, wydaje mi się, że to jest najważniejsze. Cieszę się, widząc taki piękny obrazek jak tutaj dzisiaj, że ta wystawa już cieszy się powodzeniem i zobaczymy, jak to pójdzie dalej.

Wystawa “Jan Borysewicz. Kolekcja gitar” potrwa od 12 do 21 września, a wstęp na nią jest darmowy.

Udostępnij ten artykuł!

Najnowsze podcasty

Nowa aplikacja mobilna RadiaKolor

Daj nam znać!

Coś ciekawego wydarzyło się w Warszawie lub okolicach? 
Warto nagłośnić ciekawą inicjatywę? Może urzędnicy się nie popisali? 

Poinformuj o tym dziennikarzy Radia Kolor! 
Z przyjemnością zajmiemy się Twoim tematem.
W razie potrzeby – gwarantujemy anonimowość.