Sobota 20 września była ostatnim dniem działalności promu Gassy–Karczew. Informacja, którą właściciele przeprawy przekazali w mediach społecznościowych, wstrząsnęła mieszkańcami obu brzegów Wisły. Dla tysięcy osób była to codzienna droga do pracy, szkoły czy usług. Przeprawa znika po 11 latach działania.
Prom łączył Karczew w powiecie otwockim z Gassami w powiecie piaseczyńskim. W ciągu jedenastu lat stał się bardzo wygodnym i praktycznym środkiem transportu. Kierowcy dzięki niemu unikali zakorkowanej drogi krajowej nr 50, rowerzyści traktowali przeprawę jako część popularnych szlaków, a wędkarze – jako szybki i tani sposób na dotarcie nad rzekę.
Ostatni sezon
Jeszcze przed wakacjami los przeprawy był niepewny. Właściciele długo zastanawiali się, czy w ogóle wznowić kursy w 2025 roku. Ostatecznie prom powrócił na Wisłę, mimo problemów technicznych i wyjątkowo niskiego poziomu rzeki. Kursował aż do września, jednak było jasne, że to jego ostatni sezon.
– Uprzejmie informujemy, że prom Gassy–Karczew po 11 latach pływania zakończył kursy. Dziękujemy wszystkim sympatykom i osobom, które przez lata korzystały z naszych usług – napisał współwłaściciel jednostki, Jacek Jopowicz.
Samorządy nie zainteresowały się problemami promu
Prom był przedsięwzięciem prywatnym. Firma odpowiedzialna za jego obsługę przez ponad dekadę dbała zarówno o bezpieczeństwo pasażerów, jak i o stan techniczny jednostki. Jednak od czasów pandemii jego przyszłość co roku stawała pod znakiem zapytania. Właściciele podejmowali próby, by przeprawę przejęły samorządy.
– Wysłałem pismo do Samorządu Województwa Mazowieckiego z prośbą o rozważenie przejęcia przeprawy. Taką rolę mógłby pełnić na przykład Mazowiecki Zarząd Dróg Wojewódzkich – mówi Jacek Jopowicz.
Niestety, apel nie spotkał się z odzewem i żaden z samorządów nie był zainteresowany utrzymaniem przeprawy.





