W nocy z 20 na 21 lipca w Kobyłce doszło do tragicznego wypadku. Kabrioletem jechały cztery osoby, z czego dwie siedziały na bagażniku. Gdy auto uderzyło w słup spadli, a w wyniku upadku ponieśli śmiertelne obrażenia. Pozostali dwaj zbiegli z miejsca zdarzenia. Jak podaje RMF FM, wówczas za kierownicą siedział policjant z Warszawy. Do tej pory nie było jasne, kto kierował pojazdem.
Gdy tylko policjanci z drogówki namierzyli rozbity pojazd, rozpoczęli poszukiwania kierowcy i pasażera. Po godzinie służbom udało się ich znaleźć, obaj byli pijani. Media szybko obiegła informacja, że w pojeździe znajdował się funkcjonariusz stołecznej policji. Po tych doniesieniach policja zapowiedziała, że zostanie on wydalony ze służby niezależnie od tego, czy był kierowcą, czy pasażerem.
Policjant usłyszał zarzuty
Teraz wiadomo już, że policjant był kierowcą, który spowodował wypadek, w wyniku którego zginęły dwie osoby. RMF FM poinformowało dziś, że mężczyzna usłyszał w tej sprawie zarzuty. Grozi mu 12 lat więzienia.