Punkty pomocowe dla Ukraińców w warszawskim Śródmieściu nadal są oblegane przez potrzebujących. Są one organizowane przez miasto oraz wojewodę mazowieckiego i sąsiadują w okolicach ronda de Gaulle’a.
Codziennie obsługujemy po 300 osób. Wciąż potrzebujemy żywności, chemii, szczególnie żeli do mycia, proszków do prania, zabawek dla dzieci no i ubrań – powiedziała Iryna z punktu działającego w Śródmiejskim Domu Kultury prowadzonego przez miasto i fundację Uniters.
Wolontariusze szacują, że około 30 proc. uchodźców przebywających w Warszawie, zdołało znaleźć pracę. Jednakże wielu musi polegać jedynie na pomocy polskich instytucji. Spora część radzi sobie też dzięki własnym oszczędnościom i pomocy polskich rodzin.
Iryna przyznaje, że do punktu pomocy dociera coraz mniej darów, a tymczasem zapotrzebowanie wciąż jest ogromne. Często od hojności darczyńców może zależeć ludzkie życie.
Zapraszamy darczyńców. W każdej chwili można podjechać, pomożemy wnieść rzeczy – mówi Iryna.
Pomoc dla uchodźców nadal jest potrzebna
W punkcie pomocowym mieszczącym się w dawnym Empiku przy rondzie De Gaulle’a również nie brakuje potrzebujących osób. Tam także mogą oni otrzymać żywność oraz artykuły przemysłowe. Instytucja stara się pomagać też w inny sposób. Urząd wojewódzki organizuje tam od czasu do czasu dni aktywizacji zawodowej, to wówczas to miejsce jest najbardziej oblegane. Można spotkać tam również urzędników, świadczących pomoc w kwestiach prawnych takich jak legalizacja pobytu w Polsce.
Są tacy, którzy przyjechali po wojnie i już radzą sobie lepiej niż dobrze. Wynajmują mieszkania, nawet samochody kupują – mówi Natalia, czekająca w kolejce do skorzystania z internetu w punkcie.
Ale więcej jednak jest takich, którzy ledwie, ledwie żyją. Śpią gdzieś na podłodze albo w punktach dla uchodźców. Jedzą z darów, wszystko mają z darów – dodaje jej koleżanka Lila.