Choć za oknem mamy grudzień, śniegu na horyzoncie nie widać. Temperatury też nie spadają poniżej zera, więc Zarząd Oczyszczania Miasta (ZOM) zamiast odśnieżać, grabi liście, a zamiast pługów na ulice wyjeżdżają zamiatarki.
Wydawać by się mogło, że grudzień to czas tylko dla solarek i pługów. Tymczasem w Warszawie temperatury bardziej jesienne niż zimowe, stąd służby miejskie gdy nie ma mrozu, ruszają do walki z piachem, liśćmi i błotem.
Zamiatarki tylko przy temperaturze dodatniej
Dlaczego drogowcy tak bardzo patrzą na termometry? To kwestia technologii i bezpieczeństwa. Szczotki zamiatarek podczas pracy są zraszane wodą, aby nie kurzyć.
– Brak przymrozków jest konieczny, ponieważ woda przy ujemnych temperaturach mogłaby zamarzać i stwarzać zagrożenie – tłumaczą urzędnicy ZOM.
Gdyby maszyny wyjechały na mróz, zamiast posprzątać, zamieniłyby ulice w lodowisko. Dlatego sprzęt pracuje tylko wtedy, gdy temperatura utrzymuje się na plusie przez całą dobę.
Szczególną uwagę ekipy sprzątające poświęcają torowiskom tramwajowym. Jesienią i zimą zalegające na szynach mokre liście i błoto tworzą „maź”, która działa jak smar. To drastycznie wydłuża drogę hamowania tramwajów, co może prowadzić do groźnych wypadków.
Kiedy sprzątają tory? Zazwyczaj nocą, od północy do 4:00 nad ranem, kiedy tramwaje mają przerwę techniczną. Pod ich opieką jest aż 4 mln metrów kwadratowych chodników i przystanków. Najczęściej sprzątane są miejsca, gdzie ruch jest największy, a to m.in: ścisłe centrum, duże węzły przesiadkowe, czy trasa Królewska ze względu na turystów oglądających iluminację świąteczną.
Niezależnie od temperatury, chodniki i przystanki są zamiatane systematycznie przez cały rok – o ile oczywiście nie trzeba ich akurat odśnieżać.
Sezon zimowy wciąż trwa (oficjalnie od połowy października do połowy kwietnia). W Centrum Dowodzenia przez całą dobę analizowane są prognozy pogody. Jeśli wróci śnieg i mróz – zamiatarki zjadą do bazy, a na ulice natychmiast wyjadą posypywarki.




