To może być koniec nocnych „rajdów” po ulicach polskich miast. Nowelizacja przepisów przewiduje drakońskie kary – wysokie grzywny, a także więzienie. Nowe prawo uderzy również w motocyklistów i fanów driftu. Ustawa czeka już tylko na podpis prezydenta. Nie wszyscy są jednak zadowoleni z formy nowej ustawy. Kiedy zmiany wejdą w życie?
Amatorzy szybkiej jazdy i nocnej adrenaliny mogą wkrótce zapłacić bardzo wysoką cenę za swoje hobby. Sejm przyjął nowelizację przepisów, która ma ukrócić ryzykowne zachowania na drogach. Jeśli proces legislacyjny dobiegnie końca, udział w nielegalnym wyścigu przestanie być tylko wykroczeniem, a stanie się przestępstwem.
– Będzie to narzędzie, którego potrzebowali dzisiaj policjanci, bo obecnie mogą tylko wystawić mandat jak kogoś przyłapią – mówił Radiu Kolor Łukasz Zboralski – Redaktor naczelny portalu brd24 – specjalizujący się w bezpieczeństwie ruchu drogowego i infrastrukturze.
Nawet 5 lat za kratkami za wyścigi
Nowe przepisy nie biorą jeńców. Zgodnie z przyjętą ustawą, za udział w nielegalnym wyścigu lub jego organizację grozić będzie kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Kluczową zmianą jest wprowadzenie do kodeksu oficjalnej definicji nielegalnego wyścigu. Ma to ułatwić policji i sądom ściganie sprawców, którzy do tej pory często unikali poważnych konsekwencji, tłumacząc się np. „przypadkowym spotkaniem”.
Nowelizacja uderzy nie tylko w tych, którzy ścigają się na prostych odcinkach. Na celowniku znaleźli się również fani driftu. Celowe wprowadzanie auta w poślizg na drogach publicznych będzie surowo karane. Przepisy obejmą także osoby popisujące się jazdą na jednym kole.
– Ukarani mogą zostać także widzowie takich wydarzeń, którzy będą blokowali jezdnię – dodaje Zboralski.
To jednak nie wszystko. Jeśli podczas niezgłoszonego zlotu motoryzacyjnego uczestnicy będą tamować lub utrudniać ruch, muszą liczyć się z dodatkową karą finansową – nawiązką w wysokości nawet do 1500 zł.
Czy przepisy nie są aby zbyt surowe?
Wśród kierowców i ekspertów pojawiają się głosy, czy prawo nie jest zbyt restrykcyjne. Kontrowersje budzi zapis, który teoretycznie może sprawić, że zwykły spot motoryzacyjny zostanie uznany za nielegalne zgromadzenie.
– Kierowcy pytają, czy ustawodawca nie poszedł za daleko. Będzie wystarczyło 11 osób na parkingu, by narazić się na poważne konsekwencje – zauważa Łukasz Zboralski.
Ustawa przeszła już przez Sejm. Senat wniósł do niej poprawki, a sprawa trafiła do Komisji Nadzwyczajnej do spraw zmian w kodyfikacjach. Teraz los przepisów leży w rękach głowy państwa.
Jeśli prezydent Nawrocki zdecyduje się podpisać ustawę, zostanie ona opublikowana w Dzienniku Ustaw. W praktyce oznacza to, że drakońskie kary dla piratów drogowych wejdą w życie na początku przyszłego roku.



